wtorek, 9 lutego 2016

(Nie)wesołe jest życie staruszka, czyli 'Hotel Marigold' Deborah Moggach

Sesja dobiegła końca, wczoraj zaliczyłam ostatni egzamin. Teraz nareszcie mogę się oddać czytaniu i nadrabianiu oscarowych zaległości. Mam nadzieję, że Wy, razem ze mną, też się z tego powodu cieszycie!
*Hotel Marigold*
Deborah Moggach

*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* These Foolish Things
*Tłumacz:* Magdalena Hermanowska
*Kategoria:* literatura piękna
*Gatunek:* literatura zagraniczna
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 2004
*Liczba stron:* 379 
*Wydawnictwo:* REBIS

"My wszyscy tutaj rozpaczliwie pragniemy kogoś kochać, pomyślała, dlatego właśnie dokarmiamy koty."
*Krótko o fabule:*
Ravi Kapoor mieszka w Wielkiej Brytanii, z rodzinnych Indii wyemigrował dawno temu. Teraz ma etat jako lekarz, od wielu lat jest żonaty i wiedzie proste życie. Sytuacja się zmienia kiedy wprowadza się do niego teść - Norman, który nie jest typowym staruszkiem. Wyrzucono go z kolejnego domu starości za wulgarne zachowanie. Ravi nie może znieść ciągłych docinek teścia i ze swojego problemu zwierza się kuzynowi - Sonny'emu. Ten wpada na pomysł założenia wspólnego interesu, którym byłby dom opieki nad staruszkami dla obcokrajowców, prowadzony w Indiach.

*Moja ocena:*
Wielu z Was kojarzy tę historię z przyjemnego filmu, którego obsada to sama śmietanka Hollywood. Mnie się podobał, więc tym bardziej miałam ochotę na książkę. Przyznam się, że czasami trochę przeszkadza mi znajomość fabuły przed przystąpieniem do lektury. Okazało się jednak, że w przypadku Hotelu Marigold mamy do czynienia z zupełnie inną historią niż ta przedstawiona w ekranizacji.
Deborah Moggach urodziła się w rodzinie pisarzy i postanowiła kontynuować tradycję swoich rodziców. Napisała wiele powieści, a ponadto ma również na koncie scenariusz do przepięknej ekranizacji Dumy i uprzedzenia (tej z Keirą Knightley w roli głównej!). Zastanawiałam się dlaczego postanowiła napisać książkę na temat domu opieki w Indiach i po przekopaniu kilku wiadomości w Internecie dowiedziałam się, że mieszkała dwa lata w Pakistanie, a trudne, życiowe tematy to jej specjalność.
Bo właśnie to jest główna różnica między książką a filmem. Ekranizacja została po prostu dostosowana do wymogów Hollywood - była barwna, trochę sentymentalna i zabawna. Jej twórcy skorzystali z głównego konceptu autorki, wybrali kilka osób z ważnych postaci i dopisali do tego swoją wersję historii. Było dla mnie sporym zaskoczeniem, kiedy czytając kolejne rozdziały poznawałam coś nowego, a nie odświeżałam znane fakty z filmu.
W książce pani Moggach mamy do czynienia z mnogością bohaterów. Naprawdę jest ich wielu i wciąż poznajemy targające nimi uczucia, słabości oraz historie życia. Bardzo ciekawym zabiegiem było powolne odkrywanie kolejnych warstw ich osobowości. Postacie, które na pierwszy rzut oka wydawały się już określone, z czasem się rozwijały i nasze zdanie o nich ulegało zmianie. 
źródło
Bohaterów z książki jednak trudno było darzyć głębszym uczuciem. Autorka opisała ich z czystym realizmem pokazując zalety jak i wady. Nawet ciepła Evelyn miała swoje za uszami, jeżeli chodzi o kontakt z dziećmi. Wydaje mi się, że z czasem ilość postaci stała się problemem - ciągłe zmiany opisywanego bohatera nie pozwoliły mi z żadnym zostać na dłużej i stworzyć więzi.
Podobało mi się jak zostały opisane Indie, gdzie osobiście nigdy nie byłam, ale znam kilka osób, które ten kraj zwiedziły. To wcale nie jest miejsce tak pełne kolorów i radości, jak czasami zostaje przedstawiane. Na każdym kroku spotkasz potrzebujących, którzy będą żebrać o jałmużnę. Ulicami przechadzają się eunuchowie, pracujący w domach uciech. Z drugiej strony nikt tak jak mieszkańcy Indii nie potrafi się cieszyć z małych rzeczy. Jako że kilka lat temu byłam zagorzałą fanką filmów bollywood bardzo cieszyły mnie wstawki zdań w hindi, które w jakimś stopniu potrafiłam zrozumieć, a także te kilka informacji o kulturze, przykładowo nazwa stroju składającego się z tuniki i luźnych spodni (salwar kamiz). W tym względzie autorka spisała się na medal. Przed każdym z rozdziałów umieściła cytat, pochodzący od indyjskich autorów, który łączył się z fabułą, a zarazem był podsumowaniem ludzkich pragnień i smutków. Ogólnie styl autorki był lekki i pełny realizmu, który jednak czasami mi przeszkadzał. Szczególnie w scenach przepełnionych wulgarnością, erotyzmem. Rozumiem zabieg, czyli chęć podkreślenia danych namiętności, jednak fanką tego nie zostanę.
Z książki pani Moggach wynoszę przede wszystkim świadomość jak czuje się porzucony starszy człowiek. Dzieci wymigują się od opieki i wyobrażają sobie, że ich rodzice świetnie się bawią. Okazuje się jednak, że taki człowiek potrzebuje nawet więcej miłości niż potrafimy sobie wyobrazić. Ponadto nakreślonych było wiele innych problemów, jak rasizm czy nieudane związki.
Muszę też powiedzieć kilka słów o wydaniu, które skradło moje serce. Kolory na okładce są cudowne i tak jak zazwyczaj jestem przeciwna zdjęciom filmowym, tak tutaj pasuje idealnie.
Podsumowując, Hotel Marigold to słodko-gorzka książka na temat starości, w której odkryjemy dobre i złe strony podeszłego wieku. To taka przyjemna lektura, z której można także coś wynieść. Polecam osobom, które są ciekawe jakie były podwaliny filmu z Judi Dench, fascynatom Indii, a także wszystkim, którzy myślą, że życie kończy się po sześćdziesiątce!

Moja ocena: 7/10

Książkę otrzymałam od wydawnictwa REBIS

Wyzwania:
http://bohater-fikcyjny.blogspot.com/2015/12/31-wyzwanie-czytelnicze-2016-konkurs.html







Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka