sobota, 26 marca 2016

Strzeż się Wilka, strzeż Wilka się! 'Scarlet' Marissa Meyer

Mam nadzieję, ze święta mijają Wam w dobrej atmosferze. U mnie są takie pyszności, że nie wiem w co ręce włożyć.
Co do dzisiejszej książki - pamiętam, że jakiś czas temu robiłam sobie test, w którym miałam się dowiedzieć ile mam mentalnie lat. Wyszło, że 14, czyli jestem mentalnie zacofana jakieś dziesięć lat! Może dlatego jaram się tą sagą jak dziecko?
mój kot koniecznie chciał grać Wilka na zdjęciach
*Scarlet*
Marissa Meyer

*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* Scarlet
*Gatunek:* dziecięca, młodzieżowa
*Forma:* powieść
*Cykl:* część #2 Sagi Księżycowej
*Rok pierwszego wydania:* 2013
*Liczba stron:* (w moim wydaniu) 496
*Wydawnictwo:* Egmont

"Wiem, wiem, wydaje się trochę... - zrobił zeza i zakręcił palcem koło ucha - ale po jakimś czasie człowiek uznaje, że to nawet urocze."
*Krótko o fabule:*
kontynuacja Cinder
 Scarlet Benoit prowadzi gospodarstwo rolne na południu Francji. Poznajemy ją w nieciekawym momencie życia - jej babcia, Michelle Benoit, zniknęła przed dwoma tygodniami, a policja nie potrafi natrafić na żaden ślad. Dziewczynie z pomocą przychodzi tajemniczy Wilk, który wydaje się posiadać informacje na temat porwania. 
Ścieżki Scarlet i Cinder zaczynają się krzyżować...

*Moja ocena:*
Bardzo często zdarza mi się narzekać na popularne serie młodzieżowe. Nie zostałam fanką Zwiadowców, rozczarowałam się Szklanym tronem, a przez Rywalki przebrnęłam, żeby później narzekać w recenzji. Można pomyśleć, że skoro to nie jest mój typ literatury to po kiego grzyba się w niego dalej pcham? A po tego właśnie, że wśród morza innych jest taka Saga Księżycowa! O!
Naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje, ale zaczynam się o siebie obawiać. Podczas czytania starałam sama siebie przekonać, że to nie jest literatura wysokich lotów, że kobieta czerpie ile wlezie ze znanych nam bajek, że niektóre kwestie są płytkie... Ale to nie skutkowało, bo wciąż ta lektura wciągnęła mnie na maksa, a po skończeniu dostałam najprawdziwszego kaca książkowego i nie wiem co czytać (chyba najlepiej niewydaną w Polsce Cress!).
Przejdźmy do konkretów. Już rozpoczęcie i zarysowanie fabuły wprawiło mnie w mały podziw. No, bo ja wiem, że to wszystko jest oparte na znanym nam Czerwonym Kapturku, ale ja nigdy bym nie wpadła, żeby tak sprawnie zazębić tę bajkę z wydarzeniami poprzedniej części. Nie będzie dla nas zdziwieniem, że babcię porwał "zły wilk", a Scarlet aka Czerwony Kapturek stoi następna w kolejce. Ale to jak Marissa Meyer wplotła tę historię w już stworzony świat przedstawiony budzi naprawdę pozytywne wrażenie. Przez jakiś czas zapominałam, że to retelling znanej historii, żeby później poskładać sobie fakty, które przeczytałam, z tymi które znałam z dzieciństwa i zdziwiona przyznałam - tak, to wszystko pasuje! 
Skoro już przy tym jesteśmy, to tak naprawdę nie wiedziałam jak autorka poradzi sobie z prowadzeniem nowej historii razem z dalszymi losami Cinder. Myślałam, że tym razem będziemy śledzić poczynania Scarlet, a znana nam dziewczyna-cyborg pojawi się po prostu gdzieś po drodze. Okazało się, że Marissa nie zrezygnowała z wątku Cinder, a nawet poświęciła mu sporo uwagi. To, co spotyka dziewczynę poznajemy równolegle do wydarzeń z życia Scarlet, a autorka znalazła między tymi historiami idealny balans. Kiedy jedna trochę zwalnia, to druga ją napędza i odwrotnie. Nudzić się więc nie będziemy!
źródło
Pamiętam, że w recenzji Cinder rozpływałam się nad kreacją bohaterów. Nadal uważam, że to jeden z najsilniejszych punktów książek pani Meyer. Scarlet to kolejna silna kobieca osobowość, ale zarazem jest bardzo różna od Cinder, którą wciąż lubię ciutkę bardziej od rudowłosej bohaterki. Za to Wilk to historia całkiem inna. Tak jak Kai wzbudzał zaufanie i sympatię ze względu na osobowość, tak Wilk po prostu intryguje od pierwszego poznania. To ten typ złego chłopaka, który skrywa mroczną przeszłość, ale zarazem trudno oprzeć się magnetyzmowi jego spojrzenia i rozmierzwionych włosów. Wszyscy znamy ten typ, a jednak wciąż potrafi wzbudzać silne emocje (szczególnie u czytelniczek). Do tego autorka dorzuciła postać, która jakby niechcący zostaje wciągnięta w centrum wydarzeń - kapitana Thorne'a. Na początku myślałam, że to będzie taki drugoplanowy bohater, który pojawi się na chwilę i zniknie. Tym bardziej zdziwiłam się, kiedy Thorne zaczął zdobywać coraz większą moją sympatię! To taka wisienka na torcie, a jego relacja z Cinder jest źródłem kilku naprawdę zabawnych żartów. Nie mogę się doczekać dalszej części jego historii (tak, trochę obrazki mi zaspoilerowały...).
W Scarlet oprócz Czerwonego Kapturka zauważyłam też małe odniesienia do Gwiezdnych Wojen. Wyczuwam, że kolejne części mogą potwierdzić (bądź zaprzeczyć) moje przypuszczenia, że Scarlet to taka damska wersja Hana Solo. Biega z giwerą, rozkochuje w sobie dziwnego osobnika, a do tego jest świetnym pilotem (uwielbiam tę scenę pod statkiem Thorne'a!). Brakuje jej tylko Chewbacci, ale kto wie może Iko się nada? A będąc już przy tym - autorka świetnie wykorzystała elementy z pierwszej książki. ID Iko czy Peony posłużyły w konkretnym celu, miło że wątki się nie urywają, a całość brnie do przodu. 
Wątek miłosny jest jaki jest, ale jak to piekielnie miło, że znowu nie uświadczymy trójkąta miłosnego! Tak jakby Marissa brnęła pod prąd modzie panującej w gatunku i specjalnie skupia się na dwójce osób, między którymi rodzi się uczucie. Co do relacji Scarlet-Wilk to przyznam szczerze, że czasami wyczuwałam powiew sztuczności, ale ogólnie to naprawdę kolejna ciekawa para. Nie dziwię się fascynacji jednego i drugiego, po prostu zabrakło mi większej liczby scen między nimi - wydaje mi się, że Cinder i Kai mieli dla siebie więcej czasu. 
Świat, który wykreowała autorka coraz bardziej zadziwia. Podoba mi się to, że ze Wspólnoty Wschodniej przenieśliśmy się do Francji i mogliśmy zobaczyć jak wygląda życie w innym miejscu. Zdecydowanie świat się rozrasta, a autorka nie osiada na laurach, wprowadzając nas w niuanse do ostatnich stron powieści. 
Muszę po prostu powiedzieć, że jeżeli lubicie książki fantasy/s-fi dla młodzieży to koniecznie sięgnijcie po Sagę Księżycową. To naprawdę świetna rozrywka, która niesamowicie wciąga. Ja po prostu nie mogę już się doczekać poznania Cress, bo znając zdolności autorki to będzie kolejna cudowna kobieca postać. I pozostaje pytanie dlaczego nie wydano w Polsce kolejnych części. Naprawdę tego nie rozumiem i ubolewam, ale będę ratować się wersją oryginalną (mam nadzieję, że przebrnę bez większych problemów). 

Moja ocena: 8/10

Wyzwania:

http://bohater-fikcyjny.blogspot.com/2015/12/31-wyzwanie-czytelnicze-2016-konkurs.html








Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka