sobota, 2 kwietnia 2016

Bez pracy nie ma kołaczy, czyli 'Diabeł ubiera się u Prady' Lauren Weisberger

Wiadomo, że człowiek najbardziej się cieszy kiedy dostaje w łapki nowość wydawniczą i może się nią rozkoszować. Ostatnio jednak zerkam coraz częściej na półki, które są zawalone przez książki odkładane na później już od dłuższego czasu. I postanowiłam, że przynajmniej co jakiś czas muszę po którąś z tych zapomnianych pozycji sięgnąć. Wybór padł na chybił trafił, a jak się opłacił? 
*Diabeł ubiera się u Prady*
Lauren Weisberger

*Język oryginalny:* angielski
*Tytuł oryginału:* The devil wears Prada
*Gatunek:* literatura zagraniczna
*Forma:* powieść
*Cykl:* część #1
*Rok pierwszego wydania:* 2003
*Liczba stron:* (w moim wydaniu) 448
*Wydawnictwo:* Albatros
"Gdzie miejsce na radość w twoim idealnie zaplanowanym, zaprojektowanym, wypełnionym zasadami życiu?"

*Krótko o fabule:*
Andrea Sachs właśnie ukończyła naukę w college'u i poszukuje pracy w branży dziennikarskiej. Okazuje się, że otrzymała posadę jako asystentka Mirandy Priestly, znanej w świecie mody redaktor naczelnej czasopisma "Runway". To dla Andy możliwość poznania świata dziennikarzy, ale zarazem próba wytrwania w ciągłej presji ze strony wymagającej szefowej.

*Moja ocena:*
Książka przeleżała na półce bardzo długo, a przywiózł ją mój Luby, twierdząc, że kiedyś to czytał. I skoro mi było czasami ciężko przebrnąć przez masę modowych kruczków to jestem ciekawa jak on był w stanie to przeczytać.
Lauren Weisberger po ukończeniu Cornell University przez rok była asystentką Anny Wintour. Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek pojęcie o światowej modzie to będzie to nazwisko kojarzył, bo to jedna z najbardziej rozpoznawalnych redaktorów naczelnych na Ziemi. No, a później nasza autorka kontynuowała karierę, najpierw w czasopiśmie podróżniczym, kończąc na napisaniu tej bestsellerowej powieści. 
Jeżeli ktoś mnie trochę bliżej zna, to wie, że za literaturą kobiecą nie przepadam, ale wciąż zdarza mi się po nią sięgać. Bo to zazwyczaj miłe oderwanie od rzeczywistości, typowe umilenie czasu. Jednak patrząc w tych kategoriach Diabeł ubiera się u Prady nie spełnia swojej roli. Trochę się dziwię jakim sposobem ta książka zyskała tak duży rozgłos i spędziła tyle tygodni na pierwszym miejscu bestsellerów. Bo po skończonej lekturze stwierdzam, że jedyne co można wynieść z tej książki to fakt, że lepiej unikać diabelskich pracodawców, zanim wykończą nas psychicznie. Tyle że jako osoba starsza, będąca na niemal tym samym etapie życia co Andy, nie mogę zrozumieć jej nienawiści do Mirandy.
Co prawda istnieje przekonanie, że Polacy to naród pracowity i może stąd moja konsternacja. Pamiętam, że będąc w pracy za granicą niektórzy dziwili się, że staram się zrobić jak najwięcej, a nie powoli czekać na ostatnią godzinę. Dla mnie niezrozumiałe było to, że Andy narzekała w takim stopniu na szefową, która po prostu wymagała, żeby wykonywać dane obowiązki. Miranda w jakiś sposób doszła na szczyt dziennikarskiej kariery i pewnie zrobiła to, bo była pewna siebie i nie zadowalała się półśrodkami. I do niej przychodzi taka Andrea, która nie ma pojęcia o modzie, ale za to ma całą masę ignorancji dla pracowników redakcji.
źródło
Nie chcę, żebyście pomyśleli, że teraz bronię tytułowego Diabła. Owszem, uważam, że Miranda czasami przesadzała z wymaganiami i odzywkami wobec pracowników. Sam fakt, że wokół jej osoby powstała atmosfera strachu i wszyscy trzęśli gaciami przed wkroczeniem do jej gabinetu, wskazuje, że nikt z nas nie chciałby mieć takiej szefowej. Jednak dla osoby zakochanej w świecie mody to musiałaby być świetna opcja, za którą naprawdę "zabiłoby miliony kobiet". Tym bardziej denerwuje postać Andrei. Początkowo miałam do niej dobre nastawienie, ale im więcej narzekała i biadoliła tym bardziej miałam ochotę rzucić książkę w kąt. 
Na dodatek w całej książce brakuje jako takiej osi fabularnej. Kolejne rozdziały przedstawiają historię coraz bardziej zapracowanej Andy, coraz bardziej wkurzającej Mirandy, coraz bardziej zawiedzionego Alexa, chłopaka głównej bohaterki. Na próżno było tutaj szukać jakiegoś rozwoju postaci, wyglądało to trochę jakby Andrea wpadła w trans, a na koniec się z niego otrzepała i wszystko było w porządku. Cóż, nic nie jest w porządku. 
Jeżeli chodzi o plusy powieści to na pewno trzeba przyznać, że czyta się dość szybko, szczególnie jeżeli ktoś zna się w jakimś stopniu na modzie. Ja swojego czasu trochę się interesowałam więc wiedziałam, że takie buty od Jimmy'ego Choo to niezła gratka, a także cała reszta nazwisk projektantów była mi znajoma. Podobały mi się wstawki Eduarda, który zaśpiewywał się w znanych kawałkach od Madonny po Spice Girls, a także nawiązania do innych dzieł tamtych czasów, jak musicalu Rent. Zaciekawiły mnie też losy postaci pobocznych, a konkretnie przyjaciółki głównej bohaterki - Lily. Te momenty, kiedy mogliśmy poznać historię tej dziewczyny były jasnymi promykami powieści.
Pewnie wszystkich ciekawi jak książka ma się do ekranizacji z Meryl Streep i Anne Hathaway w rolach głównych. A właśnie ten film to jeden z plusów sławy książki. Pamiętam, że oglądałam go kilka lat temu i naprawdę bawiłam się przednio, takie typowe kino kobiece, ale o wiele przyjemniejsze niż pierwowzór, a do tego świetnie zagrane.
Cóż, książkę mogę polecić osobom, które lubią modę i akurat nie mają niczego innego do czytania. Dla nich to może być niezła lektura, reszcie proponuję zrezygnować z czytania.

Moja ocena: 4/10

Wyzwania:
http://bohater-fikcyjny.blogspot.com/2015/12/31-wyzwanie-czytelnicze-2016-konkurs.html








Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka