poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Ból i dążenie do perfekcji, czyli 'Pot i łzy'

Seriale oglądam z różnych powodów. Czasami dlatego, że zdobywają dużą popularność, czasami przez recenzje, czasami dlatego, że ich zwiastun mnie zaciekawił. Najczęściej jednak sięgam po nie dzięki poleceniom znajomych. I chociaż Pot i łzy od dłuższego czasu był na mojej liście do obejrzenia, to dopiero zapewnienie, że warto znajomej sprawiło, że serial zaczęłam oglądać. 
Główną bohaterką serialu jest Claire Robbins (Sarah Hay), która ucieka z domu i startuje w castingu do prestiżowego zespołu baletowego w Nowym Jorku pod kierownictwem apodyktycznego Paula (Ben Daniels). Okazuje się, że tkwi w niej niespotykany potencjał, ale konkurencja jest silna i nie zawsze gra fair. 
Podejrzewam, że większość z Was od razu zdecyduje czy serial jest dla Was czy nie. Sama bym tak pewnie zrobiła, a jako że bardzo lubię oglądać balet i w ogóle filmy o tańcu mnie intrygują, to bym się zdecydowała. Jednak zanim zrezygnujecie muszę Wam powiedzieć, że tutaj mamy o wiele więcej niż sam taniec. I nie są to wątki, które nudzą i są zawsze jednakowe. Chociaż niektóre podchodzą pod schematyczność (zazdrosna koleżanka, wymagający nauczyciel), to twórcy skupili się na psychologii każdej z postaci. Tym właśnie ten serial wygrał moje zainteresowanie. 
Główna postać trochę mnie irytowała. Podejrzewam, że dużą w tym zasługę ma aktorka, Sarah Hay. Wybaczam jednak wiele, bo ekipa, która gra w serialu pierwsze skrzypce to zawodowi tancerze, a nie aktorzy. I przyznam, że jak na, powiedzmy sobie amatorów, wypadają całkiem dobrze. No i dzięki temu zabiegowi wszelkie sekwencje taneczne robią duże wrażenie. Przyznam, że wiele z choreografii bardzo mi się podobało, no i nawet przez chwilę się podczas nich nie nudziłam, za co należą się brawa. 
Problem polegał na tym, że bardziej byłam zainteresowana postaciami drugoplanowymi, których oczywiście było w serialu mniej. Postać Claire była intrygująca ze względu na tajemnicę związaną z jej bratem i kiedy ten balon pękł to już mniej mnie ciekawiła. Natomiast taka Daphne, która boryka się z ojcem nierozumiejącym jej wyborów życiowych i pójścia w kierunku sztuki, już była o wiele bardziej kolorowa. Również wolałabym rozwinięcia postaci Mii, współlokatorki głównej bohaterki. Na początku spodobał mi się również bezdomny, czyli Romeo, z czasem jednak stracił na wiarygodności i jego wątek stał się za bardzo... hollywoodzki? 
Nie ma co kryć - najjaśniej w serialu świeci postać Paula, czyli głównego choreografa grupy baletowej. Jest wredny, wymagający, ma cięty język, a do tego twórcy dają nam okazję poznania jego delikatniejszej strony, w momencie kiedy dowiadujemy się co nieco o jego przeszłości. Na dodatek widać różnicę w sposobie grania, w porównaniu z całą masą tancerzy - Ben naprawdę błyszczy.
Niestety, serial jest dość nierówny. Zdarzały się odcinki, przez które się trochę wynudziłam bądź kiedy zdarzało mi się kilka nielogiczności w działaniu postaci, żeby zaraz pojawiły się naprawdę wciągające, dobrze rozpisane epizody.
Czy polecam? Moim zdaniem warto dać mu szansę, jak się nie spodoba to zostawicie. A nuż Wam podejdzie jeszcze bardziej niż mi? Czasami warto się przemęczyć z gorszymi odcinkami, żeby później obejrzeć taki, który to wynagrodzi. No i jeżeli lubicie oglądać balet to powinniście być zadowoleni.

Moja ocena: 7-/10

Znacie ten serial?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka