niedziela, 25 czerwca 2017

W podróży przez czas - „Iskry czasoświatu” Krzysztof Bonk

Pierwszy raz zdarzyło mi się stracić cały wpis. Po prostu nawet jedno zdanie z mojej opinii na temat tej książki się nie zapisało. Dlatego z góry przepraszam, pierwsza wersja była lepsza, druga pisana już w nerwach na mój nieszczęsny los.


*Iskry czasoświatu*
Krzysztof Bonk

*Język oryginalny:* polski
*Gatunek:* science-fiction
*Forma:* powieść
*Rok pierwszego wydania:* 2017
*Liczba stron:* 287
*Wydawnictwo:* self publishing
I zabiorę cię na grań świata, poszusujemy z niego w gwiezdną daaal. I rozpalimy tam nasze iskry, niech zapłonie w nich cały świaaat.
*Krótko o fabule:* 
Tajemnicze Iskry, przekraczające wymiar przestrzeni i czasu, kreują strukturę Czasoświatu. Przeszłość i przyszłość przenikają się, a całe istnienie wydaje się zdeterminowane. A jednak niektórzy zapragną wbrew wszystkiemu wszystko odmienić: „Niech rozpalą się nasze iskry, niech zapłonie w nich cały świat”.
- opis z okładki
*Moja ocena:*
Dla blogera nie ma bardziej motywującego momentu niż ten, w którym odzywają się do niego autorzy książek. Szczególnie debiutanci, którzy na rynku jeszcze nie są znani. Wydaje mi się, że powinniśmy być otwarci na tego typu propozycje, bo wspieranie młodych, niezależnych twórców należy do naszych zadań. Gdy dostaję tego typu maile zawsze się cieszę, ale przyznam, że wiele z propozycji zdarza mi się odrzucać. Są po prostu gatunki, które mnie do siebie nie przekonują, więc nie decyduję się na czytanie czegoś, co raczej nie wpasuje się w mój gust. Kiedy jednak przeczytałam opis Iskier czasoświatu poczułam się szczerze zainteresowana.
Krzysztof Bonk od kilku lat mieszka w Wiedniu, a z zawodu jest akupunkturzystą. Jego pasją jest pisanie książek, niedawno zdecydował się je wydać w formie self publishingu. Na rynku pojawiło się jego sześć powieści, więc to taki zwielokrotniony debiut.
Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się wydanie książki. Wielu profesjonalnym wydawnictwom zdarzają się w tej kwestii wpadki, często okładki i wnętrze mnie do siebie nie przekonują. W tym przypadku autor zdecydował się na ujednolicenie swoich powieści i wszystkie okładki zostały zaprojektowane przez Agnieszkę Rysię Radziędę, a wnętrze zapełnia sporej wielkości czcionka, co jeszcze zwiększa tempo czytania.
Od pierwszych stron zostajemy wciągnięci w wir wydarzeń - na próżno tutaj szukać długich wstępów i opisów świata przedstawionego. Ciągła akcja ma jednak swoje plusy i minusy. Na pewno dzięki temu czyta się błyskawicznie, a strony niemal same się przerzucają. Jednak fakt, że każdy rozdział to niemal osobna historia sprawia, że bliżej tej powieści było do zbioru opowiadań z akcją w jednym uniwersum niż do pełnoprawnej fabuły. Dopiero gdzieś w połowie zaczyna się klarować oś fabularna, ale i wtedy autor nie rezygnuje z pomysłu skakania po czasie, a co za tym idzie, przedstawiania nam wciąż nowych bohaterów.
źródło
Jeżeli już jesteśmy przy bohaterach, to niestety miałam z nimi trochę problem. Polegał on na tym, że niewielu było takich, którzy jakkolwiek zapadli mi w pamięci. Oczywiście wszystko dlatego, że każdy rozdział przenosił nas w czasie, wciąż z innym bohaterem na czele. Taki jeden rozdział, nawet kilkudziesięciostronicowy, nie wystarczał na dostateczne rozwinięcie charakteru postaci. Mieliśmy więc masę bohaterów, którym zabrakło czasu na wzbudzenie w nas jakichś głębszych uczuć. Do żadnego się nie przywiązałam, żadnemu też nie kibicowałam. Szczególnie, że gdy już jakąś emocję wzbudzali, to były to raczej te nieprzyjazne. Wydaje mi się, że autor po prostu opisał nam wiele czarnych charakterów, którzy są napędzani przez negatywne emocje - a to zemstę, a to chęć władzy, a to strach. Równocześnie uczucia między samymi bohaterami też pojawiały się dość nagle i zazwyczaj były kierowane przez popęd seksualny. Tak, scen łóżkowych w powieści jest dość sporo, wydaje mi się, że lepiej byłoby z niektórych zrezygnować i skupić się na eksploatacji cech charakteru poszczególnych postaci.
Za to zdecydowanie na plus oceniam wybór miejsc akcji, a raczej czasu akcji. Autor zdecydował się na skoki w czasie, które wysyłało przykładowo osobę z XXI wieku do czasów średniowiecznych, a następnie kogoś ze starożytnego Rzymu na pokład statku kosmicznego. Może trochę zabrakło mi tutaj opisów adaptacji w nowym otoczeniu poszczególnych postaci, ale same miejsca uważam za naprawdę trafne. Na pewno dawały spore pole do popisu.
Żałuję, że faktyczna fabuła książki tak długo nabierała rozpędu, autor poświęcił zbyt wiele czasu na poszczególne opowiadania. Kiedy już pojawiło się trochę więcej wyjaśnienia czytało się z większą uwagą, szczególnie że końcówka była naprawdę dobra.
Iskry czasoświatu to ciekawa powieść na temat podróży w czasie, jednak niepozbawiona wad. Oceniając ją biorę pod uwagę, że to książka autora debiutującego na naszym rynku, za którego będę na pewno trzymała kciuki i kibicowała w przyszłych planach wydawniczych. Zresztą już zerknęłam na inne jego pozycje - nie zamyka się jedynie na jeden gatunek literacki, bo w jego dorobku można znaleźć nawet przesłodzoną komedię romantyczną. Ja jestem zainteresowana. A co do Iskier czasoświatu - czytać czy nie czytać - wybór zostawiam Wam.


  Za egzemplarz dziękuję autorowi książki.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szukaj w tym blogu

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka